Korwinów

 

24 Toperz czy Nietoperz


Jura ma swoje wyjątkowe miejsca, działa na wyobraźnię jak magnes. Kusi, wabi, zachęca i… czaruje. Taki właśnie urok na Czarną rzuciły Sokole Góry. Ich białe skały mieniły się w słońcu, a wieczorem odbijały blask księżyca. Czarna z rozrzewnieniem codziennie spoglądała w ich stronę i pewnego dnia postanowiła tam się wybrać. Postąpiła jednak bardzo nierozsądnie, bo o swojej wyprawie nie poinformowała nikogo.

- To jest ten dzień! Dziś tam pójdę i zobaczę, co to jest – postanowiła.
Rankiem, gdy tylko słońce oświetliło ścianę skał, Czarna przeskoczyła przez płot i poszła przed siebie. Szła jak zaczarowana. Pomiędzy krzakami tarniny i głogów. Przedzierała się przez gęste krzaczyska, które szarpały jej futro. Po jakimś czasie przestrzeń wokół niej robiła się coraz bardziej pusta. Przypominała łąkę, na której rosły pojedyncze krzaki jałowca. Zaczęła tez mijać małe, wystające z ziemi białe kamienie, które wyglądały jak bryłki wiosennego, przybrudzonego śniegu. Z czasem robiły się one coraz większe i było ich zdecydowanie więcej. Czarna zaczynała się czuć jak w skalnym lesie.
- Co to jest? Nigdy czegoś takiego nie widziałam… - dziwiła się. - Wyglądają jak biały twarożek, który czasem znajduję w misce. Takie to jest dziwne, śliskie i twarde, ale piękne…
Słońce było już wysoko na niebie, gdy Czarna dotarła do Sokolich Gór. Dotarła i oniemiała w zachwycie. Ostrożnie stawiała każdy krok, szła cały czas pod górę. Słońce coraz bardziej grzało, a czarne futro wcale nie ułatwiało jej sprawy. Była zmęczona i chciało jej się pić. Wychodząc z domu wcale nie pomyślała, że tak naprawdę to nie wie gdzie tu jest woda. Teraz, kiedy coraz bardziej zaczęło dokuczać jej pragnienie, zaczęła intensywnie jej szukać. Zaglądała w szczeliny wokół skał, ale nigdzie nie było wody.
- Ususzę się tu na wiórek – biadoliła. - Będzie suszona kocica, suszona we własnym futrze. Oj, niedobrze, trzeba szybko znaleźć wodę. Chociaż trochę.
Ruszyła wokół skał, wspinając się i zaglądając w szczeliny. Po jakimś czasie odkryła dziurę w ziemi. Była już bardzo zmęczona i pomyślała, że choć na chwilę schowa się w jej wnętrzu. Dziura, jak to dziura, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Była większa niż nora Zuu i nawet większa niż dziury Fokusa. Bił z niej jednak przyjemny chłód i tam Czarna postanowiła odpocząć. Weszła do środka i wtedy okazało się, że dziura jest dość duża. Po kilku krokach zaczęła się powiększać. Było chłodno i w powietrzu czuło się wilgoć. Czarna wciągnęła powietrze w nozdrza. Było całkiem przyjemnie, choć dziwnie pachniało.
- Tutaj znajdę wodę - pomyślała i ruszyła do przodu. Szła ostrożnie, wszędzie wystawały dziwne skały i kamienie ostre jak zęby wilka. Dotknęła ich. Były wilgotne. Jaskinia, bo o niej mowa, rozszerzała się jakby chciała kocicę do siebie zaprosić. Czarna szła przed siebie. Jej koci wzrok w ciemności wyostrzył się, uszy łapały dziwne dźwięki i szelesty. Czarna cały czas szła w głąb, nie zwracając uwagi na fakt, że właśnie znalazła się w skalnym labiryncie, z którego coraz trudniej będzie jej wyjść. Jaskinia raz się rozszerzała, a raz zwężała. Raz ścieżka prowadziła ją w prawo, a raz w lewo. Raz szła pod górę, a raz w dół. Góry ją czarowały, wabiły do swojego środka. Było chłodno i mokro. Kiedy w końcu udało jej się znaleźć trochę wody spływającej ze skały i gdy już ugasiła pragnienie, Czarna zrozumiała, że nie ma pojęcia jak stąd wyjść. Siadła na mokrej, ubłoconej ziemi wystraszona i zaczęła przeraźliwie miałczeć. Liczyła że ktoś ją usłyszy, ale nigdzie nie było nikogo.

W tym samym czasie na pasiece Fokus zwrócił uwagę na fakt, że od rana nikt nie widział Czarnej. Wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że albo poluje albo śpi gdzieś pod jakimś krzakiem, bo przegorzan wciąż jeszcze był mały. Kiedy pies przeszukał już wszystkie miejsca gdzie mogła być Czarna, wszczął alarm na całą pasiekę. Zbiegli się wszyscy, nawet Wiewiórczak, a kiedy już wspólnie ustali, że nikt Czarnej od rana nie widział, stało się jasne, że spotkało ją coś złego. Fokus przejął akcje poszukiwawczą, obwąchał całe podwórko, złapał najświeższy trop i z nosem przy ziemi i Nawłotką na grzbiecie ruszyli w stronę Sokolich Gór. Wrzosek i Wiewiórczak zostali na miejscu, gdyby jednak Czarna pojawiła się na pasiece.

Tymczasem Czarna w jaskini bała się coraz bardziej i miałczała żałośnie coraz głośniej.

- Czy możesz przestać tak wrzeszczeć? - usłyszała nagle głos.
- Kto tu jest? – zapytała wystraszona - Czy ktoś mnie słyszy?
- Nie da się nie słyszeć, tak wrzeszczysz. Przychodzisz do naszego domu i wrzeszczysz. Przeszkadzasz nam!
- Halo! Gdzie Ty jesteś i kim jesteś? Nie widzę Cię!
- Podnieś głowę i zerknij na sufit. Tu jestem. Próbuję spać po hibernacji, ale przy Twoich wrzaskach to spać się spokojnie nie da! – skarżył się głos.
- Nie widzę Cię. Nigdzie Cię nie ma – powiedziała kotka już spokojniej.
- Poczekaj - odparł głos i po chwili zawisł w powietrzu nad głową Czarnej.
- Latająca mysz! - wykrzyknęła Czarna i aż zjeżyło jej się futro na grzbiecie.
- A wypraszam sobie! Jaka mysz? Jestem Rufus, Podkowiec Mały, a konkretnie nietoperz.
- Toperz? Co to jest toperz? – zdziwiła się Czarna.
- Nie „toperz”, tylko „nietoperz” - poprawił ją Rufus.
- No przecież mówię toperz - fuknęła Czarna.
- Nie. Nietoperz – poprawił raz jeszcze. - Nietoperz, podkowiec, a konkretnie mały.
- No, toperz i wcale nie taki mały - dalej nie rozumiała Czarna.
- Oj, nie dogadamy się. Nie ważne. Rufus jestem. No więc, moja droga, w czym Ci pomóc?
- Nie umiem stąd wyjść – zasmuciła się Czarna.
- A po co tu w ogóle wchodziłaś? Zobacz, siedzisz w naszym domu i tak się drzesz, że wszystkich nas obudzisz. A jest nas dużo. Zobacz, tam do góry to nie liście. To moja rodzina.
- Jak to? Na suficie?
- Dokładnie! Śpimy głową w dół, zawijamy się w skrzydła i odpoczywamy. Hibernowaliśmy całą zimę i teraz trzeba się po tym wyspać - tłumaczył Rufus.
- Opowiedz mi coś o sobie - poprosiła Czarna. – Jesteś… taki inny niż zwierzęta jakie znam.
- Inny nie znaczy gorszy! Potrafię bezszelestnie latać, potrafię zawisnąć w powietrzu. Jak widzisz mam dwukolorowe futro, brązowe i szare. Mam piękne skrzydła…
- Ale dziwne, bo bez piór - przerwała mu kocica.
- A po co mi pióra? Nie jestem ptakiem. Jestem ssakiem tak jak Ty. Moje skrzydła są ładniejsze! Mam tu taką piękną błonę, zobacz, taką gołą skórę i dzięki niej tak dobrze latam.
- Masz dziwny nos, taką podkówkę – zauważyła.
- Mój nos nie jest dziwny, tylko bardzo ważny. No cóż, może i wygląda jak podkówka, ale dzięki niemu mogę bezpiecznie latać. Mój nos wysyła specjalne dźwięki, które odbijają się od ścian i innych przeszkód, a dzięki nim potrafię lecieć bezpiecznie wszędzie. To echolokacja.
- Czyli wiesz jak stąd można wyjść? – zapytała kocica.
- Oczywiście! Przecież każdego wieczora wylatujemy stąd na łowy. Nietoperze też muszą jeść. Łapiemy komary, ćmy, muchy i pająki. To całkiem smaczne jedzenie - zaśmiał się Rufus.
- Pomożesz mi stąd wyjść? Proszę…
- Pewnie, że Ci pomogę. Tak wrzeszczysz, że nie można mieć chwili spokoju. Chodź za mną - polecił Rufus i bezszelestnie pofrunął w kierunku wyjścia.
Gdy zbliżali się do wyjścia Rufus zatrzymał się w cieniu.
- Dalej idziesz sama, nie lubię słońca. Nietoperze to królowie nocy. Wychodzimy stąd, gdy jest ciemno. Do zobaczenia mała. I raczej tu już się nie wybieraj, bo znowu zabłądzisz. Pewnie jeszcze się spotkamy jakiejś nocy nad stawem. Tam są bardzo tłuste komary – dodał na koniec.
- Do zobaczenia. Dziękuję Rufusie! - powiedziała Czarna, ale nietoperz już odleciał w ciemność jaskini.

Czarna wyszła z niej bezpiecznie i dopiero na zewnątrz zauważyła, że słońce niedługo będzie chylić się ku zachodowi. Ledwie uszła kilka kroków, gdy z krzaku jałowca wypadł na nią Fokus.

- Gdzieś Ty była?! Zwariowałaś?! Tak bardzo się martwiliśmy! Gdzie Cię poniosło, co? – wrzeszczał bardzo zdenerwowany pies.
- Ja, ja… zabłądziłam. Chciałam tylko wyjść na chwilę i… - kocica rozpłakała się, gdy przypomniała sobie, jak bardzo się bała w jaskini i jak bardzo była samotna.
- A Ty myślisz, że ja się nie bałem? Nie martwiłem, że coś Ci się stało? Nigdy więcej tego nie rób! Rozumiesz? Nie wolno Ci! Bo jesteś dla mnie ważna! - wykrzyczał pies i odwrócił głowę, żeby Czarna nie widziała jego łez. Bo przecież wilki nie płaczą nigdy. Nawet ze szczęścia.

c.d.n.


Autor: Ewa Zawadzka

2023-04-14

Powyższy tekst chroniony jest prawami autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden z fragmentów lub całość tekstu nie może być kopiowana ani publikowana w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Autorki. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

Kontakt:

redakcja(at)korwinow.com

tel. 516 464 400

Najczęściej czytane:



Nawłociowa Pasieka dzieciom - I tak nam minął rok

Nawłociowa Pasieka dzieciom - Koronacja

Nawłociowa Pasieka dzieciom - Przygotowania


Polecane strony:

 

KB Systems s.c. - projektowanie zaawansowanych aplikacji internetowych

 

Elunia.korwinow.com - wiersze, rymowanki, fraszki

 

CampingSielanka.pl - biwak, kajaki, relaks

 

 


Wykorzystujemy pliki cookies, aby nasz serwis lepiej spełniał Państwa oczekiwania. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Aby dowiedzieć się więcej na temat cookies kliknij tutaj.